#1 2012-01-23 12:49:28

Sasl

Moderator

Zarejestrowany: 2012-01-13
Posty: 23
Punktów :   

Seria dziennik pokładowy

Wstęp



Jest rok 2165. Ziemia została już całkowicie zniszczona przez ludzi i ich zachcianki. Odpady radioaktywne i walka głodujących ludzi o jedzenie to była codzienność na ulicy. Powoli i tak każdego kto był na ziemi dopadała śmierć. Jednak nie wszyscy zginęli. Trzy korporacje które w roku 2138 opuściły ziemię poszukiwały nowej planety, na której można by było się osiedlić. Korporacje nazywały się Eurasian Dynasty (ED), Lunar Corporation (LC) oraz United Civilized States (UCS). Każda organizacja jednak miała inny osprzęt i różniła się ekipą. Krótko opisując Dynastia Europejskoazjatycka (ED), wysłała w kosmos dużą grupę zwyczajnych ludzi załadowanych różnymi broniami nowej generacji. Trzeba też dodać, że ludzie z tej organizacji potrafili wytwarzać różne robo tyczne jednostki. Niestety w ich ekipie nie było żadnej kobiety byli sami mężczyźni.  Unia Cywilizowanych Stanów (UCS) miała inne zdanie na temat wysyłania mężczyzn w kosmos. Twierdziła, że mężczyźni są zbyt brutalni na osiedlenie nowych planet. Dlatego ta organizacja wysłała w kosmos same kobiety. Nie zapomnieli także o wyposażeniu jednak kobiety dostały słabszą broń niż mężczyźni organizacji ED. Ach ta kobieca dyplomacja, w to wierzyły, że właśnie dyplomacją i z użyciem niewielkiej siły zdobędą jakąś planetę. Trzecia organizacja to już jest coś innego. Korporacja Księżycowa wysłała swoje eksperymenty. Hybrydy ludzi i zwierząt, większość ludzi na ziemi nie zgadzała się z tymi eksperymentami jednak niektórzy zgodzili się na nie dobrowolnie wierząc w dobro nauki i dobre intencje naukowców. W grupie tych kilku znalazłem się także ja. Nie będę opisywał czy eksperyment przeprowadzony na moim ciele był bolesny czy odczuwalny, bo to nie jest ważne. Może znajdziecie te informacje kiedy indziej na innej karcie mojego dziennika pokładowego. Gdy na ziemi zaczęło się źle dziać Korporacja Księżycowa wysłała mnie i paru innych abyśmy znaleźli nową ziemię. Wierzyli, że uda nam się to wykonać dzięki naszym ciekawym umiejętnościom i dobrym uzbrojeniu. Dostaliśmy również bardzo dobry statek, którym mieliśmy przelecieć wiele kilometrów w poszukiwaniu nowego domu. Przed wylotem dostaliśmy płytę z tajnymi informacjami, które mogliśmy odczytać tylko po tym jak osiedlimy jakąś nową planetę. Odlecieliśmy i podzieliliśmy się na dwa zespoły. Jeden zespół miał pilotować drugi miał odpoczywać w stanie hibernacji.  Przez 27 lat podróży mieliśmy wiele przygód, które napisze w dalszej części dziennika. Jednak to musi się znaleźć na pierwszych stronach. Właśnie tego pamiętnego roku 2165 odnaleźliśmy planetę, która była podobna do ziemi, a nawet większa. Atmosfera panująca tam była trochę cieplejsza i z tego powodu było na tej planecie dużo roślinności. Wody również tam nie brakowało, a więc postanowiliśmy obejrzeć planetę z bliska a nie tylko z góry. Wylądowaliśmy na szczycie jednej z gór, które tam się znajdowały. Ahh cóż to był za widok, żeby ziemia mogła taka być – pomyślałem. Gdy zeszliśmy z góry rozłożyliśmy obóz. Pierwsza noc w której nie trzeba było spać w tej niewygodnej komorze hibernacyjnej. Wieczorem usiedliśmy przy ognisku i wypiliśmy za nasze odkrycie , a potem wszyscy poszli spać. Radość jednak trwała krótko. Jeden z pilotów przypomniał nam, że mamy przecież tą płytę z rozkazami, a więc postanowiliśmy ją teraz odtworzyć. Z nagrania dowiedzieliśmy się tego, że jeśli znaleźliśmy nową planetę to znaczy, że ziemi już nie ma. Nie rozumieliśmy tego ale po dalszej części nagrania rozjaśniło nam się w głowach. Okazało się, że wszyscy mieszkańcy ziemi, zginęli. Niestety to nie był koniec złych wieści. Otrzymaliśmy rozkaz z nagrania taki, żebyśmy zlikwidowali organizacje ED i UCS. Rozkaz wydał nam się bardzo dziwny. Korporacje ED i UCS były jedynymi ludźmi, którzy przeżyli. My byliśmy w niecałej połowie ludźmi więc tak naprawdę stworzylibyśmy nową rasę i nie potrafilibyśmy odtworzyć ludzkiej. I dlatego postanowiliśmy nie wykonywać rozkazu dopóki nie przypatrzymy się tej sprawie z bliska. Okazało się, że nasz technik przyczepił do statków korporacyjnych ED i UCS nadajniki i mogliśmy ich łatwo zlokalizować. Okazało się , że dwie organizacje również znalazły planety na których się osiedlili, gdyż ich nadajniki stały nieruchomo na naszym panelu. Po paru dniach w hiperprzestrzenni dolecieliśmy do planety na której osiedliła się organizacja UCS. Lądowanie nie było zbyt przyjemne bo musieliśmy awaryjnie lądować, gdyż kobiety z organizacji zestrzeliły nam jeden z silników myśląc, że jesteśmy jakimiś obcymi przybyszami. Przynajmniej tak tłumaczyła się ich dowódczyni, ale mi się wydaje, że chciały się pobawić nowym sprzętem. Po rozmowie przedstawicielek UCS-u  i naszej Korporacji dowiedzieliśmy się paru ciekawych rzeczy. Okazało się, że nasze gwiezdne przyjaciółki otrzymały taką samą płytę z takimi samymi rozkazami. Co ciekawe organizacja ED wzięła ten rozkaz na poważnie i zaatakowała UCS swoimi robotami bojowymi. Postanowiliśmy zjednoczyć siły z UCS-em i dojść do jakiegoś porozumienia z oddziałami ED. Po naprawie silnika, który okazał się mało zniszczony wyruszyliśmy na spotkanie tych z ED. Ci przyjęli nas bardzo chłodno i nie mogliśmy się z nimi dogadać.
- Dostaliśmy rozkazy zlikwidowania was i tych wstrętnych bab – powiedział dowódca ED.
- Nie chcemy was zniszczyć tutaj dlatego pozwolimy wam odejść z naszej planety na swoją i tam stoczymy bitwę, którą oczywiście wygramy my – dodał na pożegnanie.
A więc nie będzie żadnego kompromisu, to nie było nam na rękę ale jak przymus to przymus. Polecieliśmy jeszcze raz na planetę uwodzicielek, aby im przekazać jakie mamy wieści. Kobiety zmartwiły się tym jaką drogę wybrali szaleni mężczyźni . Powiedziały, że zjednoczone nasze siły szybko ich rozgromią, ale mnie to jakoś nie przekonało. Polecieliśmy naszą „Ziemię 2” bo tak nazwaliśmy wstępnie naszą planetę, aby obmyślić strategię, uzbroić się i odpocząć bo te podróże zajęły nam prawie rok. Bardzo długo żyliśmy w chwilowym pokoju, i nasza populacja zaczęła wzrastać, jednak kiedyś musiało się to stać. ED wysłało nam dwa roboty, które powiedziały nam czas i miejsce walki, która miała się odbyć  w 2170 roku. I tego roku się odbyła. Nasze oddziały i odziały UCS-u przybyły przed ED. Miejsce było dość nietypowe bowiem walczyliśmy na planecie wypalonej. Były tam tylko pagórki, kamienie i popiół. Ja byłem profesjonalnym snajperem i sanitariuszem polowym, jednak bardziej zająłem się szukaniem miejsca na ukrycie siebie i swojej snajperki. W końcu zobaczyłem wysoką górę i do tego bardzo spopieloną. Mimo iż miałem czarne łuski wolałem się jeszcze wytarzać się w popiele i zająłem wreszcie dogodną pozycję. Organizacja ED przyleciała jakąś godzinę później ale gdy tylko przybyli zaczęli strzelać. Rozgorzała walka i to bardzo ostra. Przez chwilę myślałem, że to moje ostanie dni, jednak tak się nie stało. Roboty okazały się słabsze niż ludzkie i hybrydzkie oddziały i po chwili zostały zmiażdżone. Jednak z ludźmi z ED nie było już tak łatwo bo starali się uciec jednak dopadliśmy ich i daliśmy im nauczkę. Jako sanitariusz nie zdałem się tak bardzo, gdyż osoby poszkodowane były bardzo lekko draśnięte. Niestety było też wiele trupów po naszej stronie, ale udało nam się zwyciężyć. Teraz w 2170 roku w tej galaktyce zostały 2 organizacje, które stanowiły jedną całość ludzkości. Tutaj wstęp dziennika się kończy.

Offline

 

#2 2012-01-23 12:50:32

Sasl

Moderator

Zarejestrowany: 2012-01-13
Posty: 23
Punktów :   

Re: Seria dziennik pokładowy

Strona 1



Rozdział pierwszy – moja nowa tożsamość
Kiedy to w 2135 roku znudziła mi się monotonia całego życia, które zbliżało się do nieuniknionego końca, bo już wtedy wiadomo było, że za parę lat ziemia obumrze razem z jej mieszkańcami, usłyszałem o sposobie odmiany życia. Okazało się, że jedna ze światowych organizacji: Lunar Corporation szukała ludzi chętnych do tego by dołączyli do nowego projektu. Projekt był o nazwie „Nowa tożsamość” i polegał na badaniu ludzkiego ciała. Postanowiłem się zgłosić do tego projektu chociaż miałem tylko 9 lat. Jednak powstrzymywali mnie ludzie, abym nie zgłaszał się do tej korporacji, ponieważ wielu twierdziło, że oni robią złe rzeczy z ludźmi. Jednak byłem uparty i nie wysłuchałem rad tych lalusiów. Teraz nawet myślę, że dobrze zrobiłem. Wracając LC przyjęło mnie bardzo szybko i z otwartymi rękami, gdyż zgłosiło się bardzo mało osób. Okazało się, na pierwszy rzut oka, że byliśmy traktowani bardzo dobrze. Codziennie mieliśmy różne testy siłowe i umysłowe, ale także czas na jakąś rozrywkę. Jedzenie na stołówce również było dobre. Podsumowując wszystko było w porządku, aż do tamtego dnia. Tamtego pięknego dnia dowiedzieliśmy się co oznacza kryptonim projektu. Okazało się, że po całym miesiącu ćwiczeń i różnych badań lekarskich dostaliśmy zaświadczenia, które niestety musieliśmy podpisać i nie mogliśmy odmówić. No ale przecież my sami się do tego eksperymentu zgłosiliśmy, jednak do końca nie wiedzieliśmy o co w tym chodzi.  Dokumenty były zgodą na przeprowadzeniu dziwnego eksperymentu. Mianowicie mieli nam wszczepić kod genetyczny różnych gatunków zwierząt. Na szczęście mogliśmy wybrać sami jakiego zwierzęcia geny chcieliśmy aby nam wszczepiono. Co okazało się jeszcze nie za ciekawe? To, że szansa na przeżycie takiego eksperymentu wynosiła tylko 25% i okazało się, że to bardzo mało. Parę osób z tych niewielu ochotników uciekło, lecz niektórzy zostali tak samo jak i ja. Nie wiem dlaczego wybrałem sobie, DNA jaszczurki, ale teraz nie żałuję. Już od razu w dokumentach miałem nowe imię, a brzmiało ono Sasl. Gdy schodziłem na sale operacyjną pomyślałem, że za parę godzin obudzę się jako nowo narodzony. Pamiętam jeszcze tylko straszny błysk światła i jednego profesora, który powiedział:
- Nie martw się, ty przeżyjesz ja to wiem. –uśmiechając się do mnie
- Doktorze…
I tylko tyle pamiętam co się działo przed samą operacją. Po paru godzinach operacji i snu, wreszcie się przebudziłem. Wyglądałem nadal jak człowiek. Spałem w wygodnym łóżku, a obok mnie siedziała asystentka profesora Owena.
- Cieszę się, że wstałeś. To dobry znak paru osobom nie udało, się nawet wybudzić, a niektórzy umarli od razu kiedy im wszczepiliśmy inne DNA. – powiedziała urocza kobieta.
- Boli mnie głowa. Czy to źle ?
- Widać twój kod DNA łączy się teraz z kodem DNA jaszczura … to normalny objaw. Powinieneś teraz wypocząć
- Dobrze, bo nawet jestem zmęczony. Czuję się jakbym nie spał przynajmniej parę lat – ziewnąłem i nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Obudziłem się następnego dnia i przeraziłem się. Gdy wstałem, okazało się, że jestem o wiele większy niż będąc małym chłopcem. Moja cała skóra znikła a zamiast niej pojawiły się szare łuski. Pojawiły się również szpony na moich dłoniach i na stopach. Nawet język mi się stał dłuższy, węższy i rozdwoił się na końcu, tak jak u jaszczurki. Bardzo się zdziwiłem tak gwałtowną przemianą. Na drzwiach wisiała kartka na której widniał napis: „W szafce masz ubrania w, które się na pewno zmieścisz, bo chyba nie założysz tych dziecinnych rzeczy”. Podpisana była przez profesor Adison. Ach jakże ona była opiekuńcza. Wracając, otworzyłem szafkę i zobaczyłem w nim garnitur. Włożyłem ten strój na siebie i rzeczywiście pasował na mnie, po czym wyszedłem z mojego pokoju i znowu oszołomiło mnie to co widziałem. Paru naukowców czekało przed wyjściem i zaczęło mi gratulować, że udało mi się przeżyć. To wydawało mi się bardzo dziwne. Zrozumiałbym jeszcze jakby gratulowali sobie, za to, że udał im się eksperyment, ale za to, że przeżyłem. To istna paranoja, ale nic udałem się na bankiet dla hybryd. Zauważyłem, że niektóre nosiły profesorski kitel, czyli jednak nawet niektórzy profesorowie brali w tym udział. Ku mojemy zdziwieniu była tu nawet profesor Adison, która także była jedną z nas. W tamten dzień miałem wiele czasu wolnego dla siebie, ale to się zmieniło. Następnego dnia miałem znowu mordercze treningi, ale cieszyłem się z faktu, że przestałem być „człowiekiem”, istotą nierozumną i rządną tego co potrzebuje i dąży do celu nawet po trupach. W 2136 okazało się, że LC organizują w 2138 roku wyprawę po nową ziemię dla ludzi i , że spośród wielu hybryd zostałem wybrany do tego aby polecieć w tą misję. Bardzo mnie to cieszyło i przez te dwa lata ciężko trenowałem, nie dając sobie tak wiele odpoczynku jak kiedyś. Pewnie pomyślicie, że byłem nadal dzieckiem co nie ? Właśnie, że nie od czasu operacji, coś we mnie się zmieniło. Tego wam nie mogę wytłumaczyć, po prostu czułem się jakbym był już w pełni dorosły.  Tutaj kończę ten rozdział.

Rozdział drugi – opuszczenie ziemi
Tak jak się stało 2138 roku byliśmy przygotowani na opuszczenie Ziemi. Na pierwszy rzut oka sprzęt był bardzo solidny. Pożegnaliśmy się z tymi, z którymi bardzo się zżyliśmy, a nie mogli polecieć z nami. Jak to dobrze, że Adison leci z nami. Nie chciałem w kosmosie być bez niej. Dobra wracając do dziennika bo to teraz dla mnie najważniejsze, wylecieliśmy wieczorem 28 października.. Odbyła się uroczystość na której przemawiał prezydent i miał nadzieję, że którejś organizacji uda znaleźć nową ziemię. Po paru słowach otuchy każda z organizacji odleciała, my jako ostatni, gdyż nie chcieliśmy tak szybko opuszczać ziemi. Uff cóż to był za widok, kiedyś niebiesko zielona kula ziemska, teraz cała szara. To było przykre, i nagle przyśpieszyliśmy, bo widok ten był żałosny dla nas wszystkich. Widok kosmosu, także wzbudził we mnie wrażenie. Czułem to jak wielka, lodowata, wysysająca życie otchłań i od czasu do czasu przesiana różnymi gwiazdami, planetami czy asteroidami. Na początku nie było problemów ze statkiem. Jednak gdy opuszczaliśmy układ słoneczny ( byliśmy dokładnie przy planecie Wenus), okazało się, że ktoś nam odciął przewód doprowadzający gaz do silnika. I w jednym silniku nie było w ogóle gazu. Cóż trzeba było działać. W małym pojeździe polecieliśmy ( ja i Adison do dzisiaj nie wiem dlaczego nas wysłali ) zebrać trochę cennego paliwa z planety, która miała tego pod dostatkiem. Cała akcja zajęła nam przynajmniej dzień. W kosmosie nie wiadomo jak leci czas i szybko traci się rachubę. Załadowaliśmy gaz do naszych silników a technicy naprawili przewód. Do teraz zastanawiam się kto to mógł nam wyrwać ten kabel, ale podejrzewam tych z ED. Oni nigdy nie lubili naszego widoku. Z kolejnym uruchomieniem silnika nie było problemu i szybko mknęliśmy by przekroczyć granicę układu słonecznego. Przed skokiem w hiperprzestrzeń, spojrzałem ostatni raz na słońce. I nagle byliśmy już w tunelu hiperprzestrzennym.
- Aby przelecieć normalnie układ potrzebowalibyśmy jakiegoś miesiąca, a tak zajmie to nam dwa dni. – powiedział nasz technik
Dobra niestety tutaj muszę skończyć swoje notatki, gdyż teraz jest moja kolej na hibernację. Teraz kilka dni spokojnego snu i znowu rozbudzenie.

Ostatnio edytowany przez Sasl (2012-05-23 17:52:46)

Offline

 

#3 2012-01-23 12:51:29

Sasl

Moderator

Zarejestrowany: 2012-01-13
Posty: 23
Punktów :   

Re: Seria dziennik pokładowy

Strona 2



Rozdział trzeci – życie na statku
Uff nie śpijcie nigdy w komorze hibernacyjnej , mówię wam , jest to strasznie niewygodne. No chyba , że będziecie do tego zmuszeni. Po miesiącu spania trzeba sprawdzić gdzie już udało nam się dotrzeć. Okazało się, że minęliśmy już nasz Układ Słoneczny, a teraz byliśmy w hiperprzestrzenni dzięki, której wylatywaliśmy właśnie z Układu Laguny. Ach, a ja to przespałem wiele osób na ziemi opowiadało sobie , że układ ten różni się od każdego tym, że nie jest to ciemna pustka tylko mieni się tysiącami kolorów. To musiał być cudowny widok. Na szczęście mój kolega Raynor, który w tym czasie miał swoją służbę i zrobił kilka zdjęć temu pięknemu miejscu w galaktyce. Muszę mu podziękować za te zdjęcia jak się tylko obudzi za miesiąc. Każdy dzień mijał bardzo wolno. Na statku mieliśmy niby wiele rozrywek, jednak po kilku próbach stawało się to już mało ekscytujące. Poszedłem do kajuty Adison, żeby pokazać jej zdjęcia. Na miejscu kobieta bardzo się zdziwiła.
- Myślałam, że to tylko bajki albo legendy, a jednak to szczera prawda. Szkoda, że na Układzie Laguna nie ma żadnej planety, bo chętnie bym tam zamieszkała. Mogę zachować te zdjęcia? – Zapytała.
- Oczywiście jak ci się, aż tak spodobały to weź je zachowaj, mi nie są one potrzebne.
- Dziękuję ci, kochany jesteś.
- Nie ma za co, mi dziękować – i wyszedłem z kajuty.
Pewnie zastanawia was co my tam jedliśmy.  Według mnie nie wszystko było złe, jednak ziemniaki w proszku to już przesada. Polegało to na tym, że większość produktów spożywczych była hermetycznie zamknięta i do tego sproszkowana. Trzeba było tylko parę kropel wody i proszek zmieniał się w danie. Jedzenie na takiej ekspedycji to ohydztwo. Niestety zawsze trzeba coś zjeść bez tego za długo by się nie pociągnęło. Czasami dla zbicia czasu braliśmy nasze śmigacze i robiliśmy wyścigi w przestrzeni kosmicznej. Nie udawało mi się w pierwszych wyścigach bo miałem słaby sprzęt, dawno go nie używałem. Jednak po kilku ulepszeniach, technicznego mały skuter wyglądał na szybką maszynę i dzięki temu z każdym kolejnym wyścigiem nabierałem wprawy. Po paru miesiącach wygrałem swój pierwszy wyścig, ale to nie ważne.  Pewnie zdziwicie się jak wam powiem, że ścigaliśmy się bez kombinezonów. Otóż, statek był zaopatrzony w ciekawą technologię. Dzięki niej masz ogromny krążownik wytwarzał wokół siebie pole, w którym można było oddychać świeżym ziemskim powietrzem. To było ciekawym przeżyciem. Czasami trzeba było się również zająć papierkową robotą. Niestety bycie kapitanem było ciężkie, trzeba było wszędzie chodzić, wszystko kontrolować i sprawdzać prawie codziennie stan żywności. Katalogowanie wszystkiego było dla mnie strasznie ciężkie, ale miałem wiele czasu. Pisanie dziennika na pokładzie sprawiało mi frajdę. Może kiedyś ten dziennik zobaczy wiele osób i poczyta o wielu ciekawych przygodach na naszej misji. Nie byłem przygotowany, że załoga wybierze mnie na kapitana, ale jednak tak się stało. Nie jestem surowym kapitanem, gdyż nie lubię tego całego szefowania. Tak naprawdę dałem załodze wolną rękę, gdyż bardzo im ufałem. Powiem tak nie chciałem rządzić byłem po prostu jednym z załogi. Nie wiem czy postąpiłem dobrze, ja myślę, że tak a wy ? Więc tak to na statku wszystko wyglądało, ciężko było przetrwać z tą monotonią jednak nie zawsze tak było. O tym zdarzeniu opowiem następnego dnia, bo jestem strasznie zmęczony. Muszę się położyć przynajmniej na parę chwil, bo jutro też ciężka robota mnie czeka.

Rozdział czwarty – intruz, może okazać się przyjacielem
Pewnego razu zdarzyło się coś zupełnie niespodziewanego. Kiedy spacerowałem sobie po statku, aby poobserwować co się na nim dzieje i usłyszałem jakieś dziwne dźwięki, dochodzące z magazynu. Poszedłem po broń i wziąłem do zbadania tej sprawy Johna, hybrydę wilka z człowiekiem. Weszliśmy do magazynu i wszystko było w porządku . Jednak nadal było słychać ten dźwięk. Zaczęliśmy z Johnem przesuwać skrzynie z zaopatrzeniem  i w końcu doszliśmy do zdumiewającego odkrycia. Za skrzynkami z amunicją odnaleźliśmy komorę hibernacyjną , z której wydobywał się ten dźwięk. Ktoś wyraźnie źle ustawił czas hibernacji i do tego zaciął się mechanizm otwierający. Razem z towarzyszem zaczęliśmy otwierać komorę ręcznie, inaczej osoba w środku by się udusiła, a już brakowało jej powietrza, bo stukania ucichły. Po otworzeniu drzwi doznaliśmy szoku. Z komory wyleciał nieprzytomny chłopak. Był bardzo dziwny, połowa jego twarzy płonęła żywym ogniem. Nie zrozumieliśmy o co tutaj chodzi. Jako sanitariusz wziąłem go do swojej kajuty i przebadałem. Był odwodniony i od dawna nie miał niczego w ustach. Poza tym zemdlał z braku powietrza, ale przeżyje. Zrobiłem mu prowizoryczną kroplówkę położyłem go na swoim łóżku, a jego rzeczy położyłem w kufrze koło łóżka, było tam dziwnie wyglądające ostrze, ale nie przejąłem się tym. Czekałem aż się obudzi, o ile w ogóle to zrobi... Chłopak jednak nie budził się tak szybko jak myślałem. Gdy poczułem się zmęczony zamknąłem kajutę na klucz dałem go Johnowi i kazałem pilnować młodzieńca. Ja zaś poszedłem prosić o nocleg u Adison. Ona jako jedyna miała na pokładzie łóżko piętrowe. Gdy zapukałem i otworzyłem drzwi usłyszałem:
- Cześć, i co z tym chłopakiem, wyjdzie z tego ?
- Tak nic mu nie będzie , wydobrzeje , jednak nie tego się obawiam.
- A czego ?
- Słyszałem, że inni mówili, że nie ufają mu. Mówią, że to pewnie jeden z agentów ED i chcą go zabić na wiele sposobów. Nawet słyszałem wersję, że chcą go zjeść.
- To nie dobrze, szkoda chłopaka.
- Nie martw się pomogę mu, ale ty musisz mi pomóc Bo mianowicie nie mam gdzie spać. Mogę ? – wskazałem  na łóżko.
- No ależ oczywiście.
Gdy położyłem się, Adison zamknęła kajutę od środka i zostałem z nią sam na sam. Dalej nie powiem wam co się działo, bo nie jestem pewny do kogo łap może dojść ten dziennik, więc wole zachować to dla siebie. Nieważne, rano obudziły mnie stukania do drzwi. Wstałem, ubrałem się i poszedłem zobaczyć co się dzieje. Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem Johna:
- Sasl musisz iść do swojej kajuty bo człowiek się obudził.
- Już zaraz tam będę.
John odszedł, a ja zostawiłem klucz na stoliku i poszedłem do chorego. Otworzyłem swoją kajutę ,  wszedłem do niej i zamknąłem ją. Chłopak patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Widzę, że już ci lepiej, co nie? Masz przegryź coś bo pewnie głodny jesteś.
- Nie jestem chyba do końca zdrowy, bo widzę przed sobą wielkiego jaszczura.
- Jestem hybrydą, tak jak każdy na tym statku, no oprócz ciebie. Jednak kiedyś byłem człowiekiem 100 procentowym teraz tylko 30-to ale czy to takie ważne. Powiedz mi kim jesteś i jak się tutaj dostałeś.
- Nazywam się Zehel. Wiedziałem, że trzy wielkie statki odlatują z Ziemi, a ja chciałem uciec. Podczas przemówienia prezydenta wdarłem się do pierwszego lepszego statku, przeniosłem komorę do magazynu i zasnąłem w niej.
- Miło mi cię poznać Zehelu. Ja nazywam się Sasl i jestem kapitanem tego statku. Czy masz jakiś związek z organizacją ED ?
- Wiem co to za korporacja, ale nigdy nikogo z nich nie widziałem.
- To ci może uratować życie. Odpoczywaj teraz.
- Dobrze
Kiedy Zehel spał oznajmiłem załodze, że nie jest z organizacji ED, jest tylko bardzo osobliwym człowiekiem. Załoga teraz oznajmiła, że zostawią chłopaka w spokoju. Gdy po tygodniu Zehel wrócił do formy, zapoznałem go z załogą. Powoli zaczął się przyzwyczajać do naszego wyglądu i do naszych zachowań. Oddałem mu moją kajutę i od tamtej pory śpię u Adison. Myślę, że kiedyś ten chłopak nam pomoże, ale kiedy to nie wiem …

Ostatnio edytowany przez Sasl (2012-05-23 17:43:51)

Offline

 

#4 2012-05-23 22:07:14

Sasl

Moderator

Zarejestrowany: 2012-01-13
Posty: 23
Punktów :   

Re: Seria dziennik pokładowy

Strona 3


Rozdział 5 – Nowa nadzieja
Uff jak ja tego nienawidzę. Tak macie rację, chodzi mi o hibernację. To jedna wielka męczarnia, ale nic jak trzeba to trzeba. Po całym roku od początku podróży dolecieliśmy do układu Omega. Według ziemskich astrologów z NASA, w tym układzie może być planeta podobna do Ziemi. Może to będzie koniec naszej podróży. Jednak wydaje mi się, że to nie będzie takie łatwe. Dolecieliśmy do planety X014PDY i zostaliśmy mile zaskoczeni. Teleskopy i różne sondy NASA nie kłamały. Ujrzeliśmy planetę, która była prawie taka sama jak Ziemia. Postanowiliśmy wylądować i zobaczyć jak planeta wygląda z bliska. X014PDY wyglądała jak nasza planeta z okresu podziału kontynentów. Jeden wielki superkontynent oblewał ocean. Stosunek gruntu do wody wynosił 50% do 50%. I to nas dziwiło przecież takie warunki sprzyjały do powstania życia, jednak na tej planecie rosły tylko rośliny. „Rośliny” to za mało powiedziane na połowie X014PDY była wielka dzika puszcza. Prawdziwa dżungla, albo nawet i tropikalny las deszczowy. Atmosfera była podobna do ziemskiej jednak zawierała 2% więcej azotu niż na Ziemi, ale to nie robiło dużej różnicy w oddychaniu. Dlaczego musiałem wyjść pierwszy ?! Nie chciałem mieć przywileji będąc dowódcą, jednak moja załoga tego nie rozumiała. No ale cóż stało się wreszcie po roku podróży moje stopy dotknęły stały ląd. Cudowne uczucie! Po zbadaniu okolicy założyliśmy obóz. Późnym wieczorem usiedliśmy w kole przy wielkim ognisku i zaczęliśmy rozmawiać. Co teraz? Zostaniemy tutaj? Takie pytania przytłaczały nas. Co robić, znaleźliśmy planetę, na której mogliśmy się osiedlić. Jednak gdy zostaliśmy na noc na dworze zaczęło dziać się coś dziwnego. Usłyszeliśmy odgłosy zwierząt, które jednak żyły na tej planecie. To dziwne, wyglądało, że te stworzenia w dzień spały a w nocy wychodziły z ukrycia. Po chwili zobaczyliśmy jedno z tych dziwnych stworzeń. Wyglądało to jak wielka osa z kłami. Nie posiadała oczu więc to stworzenie opierało się wyłącznie na zmyśle węchu i słuchu. Stworzenie raczej nie było przyjaźnie nastawione. Poza tym nie był on  sam, przyszedł z kumplami. Wszyscy uciekliśmy do statku i odpieraliśmy atak. Po zabiciu paru tych os większość odleciała. Następnego dnia postanowiliśmy wytropić kryjówkę tych bestii. Wyruszyliśmy z samego rana, gdy tylko zaświeciło słońce. Powiem wam, że wyprawa do dżungli była przyjemna. Mieliśmy czas na znalezienie kryjówki do zachodu słońca. Po krótkim czasie okazało się, że nasze położenie nie jest złe. Znaleźliśmy wielki dół i jaskinię w, której mogły mieszkać owe stworzenia. Jeden z naszej grupy został wysłany na linie w dół jaskini. Po dwóch godzinach zwiadu okazało się, że obcych jest mnóstwo. Gdy tylko odczepiliśmy naszego zwiadowcę od liny zaczęliśmy zastanawiać się co by tu dalej zrobić. W końcu ktoś rzucił genialny pomysł. Otóż z jego punktu widzenia należało podłożyć do gniazda os bomby plazmowo-nuklearne.
Pewnie myślicie, że jest to taka sama bomba jak sama nuklearna, ale jest to nowy rodzaj ładunku wybuchowego. Bomba ta przez dodatek plazmy stała się mniej „barbarzyńska”. Już parę lat temu naukowcy odkryli, że plazma niweluje wszelkie promieniowanie, które wydobywa się z reaktora. Na pokładzie mieliśmy 10 takich bomb. Bomba ta jest skuteczna, niszczyła i wypalała wszystko w okręgu o średnicy 35 km. Podłożyliśmy 5 bomb do gniazda z już tykającym zapalnikiem. Potem pobiegliśmy do statku i odlecieliśmy na bezpieczną odległość. Wybuch było słychać i czuć, bo aż ziemia się zatrzęsła a odlecieliśmy 200 km od podłożenia ładunku. Taki był koniec konfliktu z obcymi. Noc była spokojna, jednak już od rana zaczęliśmy strasznie szybko pracować. Nasz mechanik znalazł wysokie stężenia gazu i ropy naftowej, a nasze zapasy paliwa kończyły się. Musieliśmy wybudować małą rafinerię gazowo-termiczną i coś co wydobędzie ropę. Budowa zajęła nam 4 godziny ( a pewnie myśleliście, że dłużej nam to zajmie czasu) Jeszcze przed wieczorem nasz statek miał pełne 20 baków gazu i ropy. Przy okazji pobraliśmy bardzo duże zapasy na wszelki wypadek. Następnego dnia mieliśmy zbudować domy, jednak los spłatał nam figla. Okazało się, że galaktyka ta jest niestabilna a orbita tej planety jest zakrzywiona. Według obliczeń z radaru planecie X014PDY zostało tylko tydzień życia. Miała się zderzyć z największą planetą tego układu. Więc mieliśmy mało czasu na wypoczynek. Ale nie leniliśmy się przez ten czas. Planeta w surowce była bardzo bogata. Podzieleni na zespoły wydobywaliśmy różne surowce. Technicy wraz z mechanikami postanowili zrobić dwa statki transportowe . Od razu powiem, że udało im się to. Na planecie była bardzo twarda stal z, której powstały statki. Niektórzy poszli wydobywać kryształy, które były przepiękne. Na X014PDY było też dużo diamentów. W tamtym zespole był Zehel. Podczas wydobywania diamentów znalazł miecz ukryty w kruszcu. Zehel odkuł miecz i postanowiliśmy, żeby go sobie zostawił. W końcu on znalazł to niech ma. Pracę nad wydobyciem szły dobrze. Przez cztery dni wydobyliśmy wielkie zapasy paliwa, ponad tonę kryształów i tonę diamentów i jeszcze wiele innych surowców. Piątego dnia odlecieliśmy z planety. Przez dwa dni uciekaliśmy z galaktyki Omega. Gdy kończył się siódmy dzień a my byliśmy na szarym końcu Omegi ujrzeliśmy wielki błysk. Było to zderzenie Wielkiego Trenesa i małej planetki X014PDY. Mały błysk i planety nie było. Szkoda, że nie mogliśmy tam zostać bo planeta była naprawdę piękna. Prawie przypominała ziemię. No ale cóż stało się. Jednak nadal zastanawia msię skąd wziął się tam miecz, który znalazł Zehel. Nazwał go „Karah”. Czyżby na planecie X014PDY byli ludzie. Może zostali zabici przez tych obcych. Wszystko to jest jedną wielką zagadką, którą nie da się już  rozwiązać.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.narutofan.pun.pl www.neuroshima-pbf.pun.pl www.javagsm.pun.pl www.narutoxgra.pun.pl www.allinone.pun.pl