#1 2012-01-20 21:24:43

Tyr

Administrator

Zarejestrowany: 2012-01-13
Posty: 31
Punktów :   

Seria Zamieć

Zamieć


On przychodził do mojej karczmy bardzo często. Nazywano go Zamiecią, bo... jego spojrzenie było chłodne, a on sam był nieprzewidywalny. Wyglądał trochę jak przerośnięty krasnolud, albo potężny i bardzo zarośnięty człowiek. Jego oczy były wszędzie, codziennie siadał przy tym samym stoliku i obserwował wszystkich ludzi. Nie wiedziałem kim był aż do dzisiejszej nocy. Jak zwykle schlany wygoniłem ludzi i poszedłem na górę, do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i odpłynąłem. Czułem dziwne uczucie niepokoju, nawet ciepła kołdra nie dawała mi poczucia bezpieczeństwa. Nagle poczułem w nozdrzach dym i dziwne ciepło... Otworzyłem oczy. W progu stał on, Zamieć.  Wokół widziałem płomienie, ktoś podpalił moją karczmę. Momentalnie wytrzeźwiałem. Zamieć złapał za miecz i zamachnął się. Jego ostrze... wchłonęło część płomieni.
- Kim ty tak na prawdę jesteś? - Spytałem się.
- Jestem strażnikiem równowagi, życiem i śmiercią, losem dobrym i złym, światłem i ciemnością. Utrzymuję was przy życiu... obserwowałem kto jest godny, kto może przeżyć. Jestem tu aby zmienić twoje życie na lepsze.
Szczerze to nie rozumiałem jego słów. Popatrzałem się na niego dziwnie a on gasił płomienie na naszej ścieżce. W końcu wyszliśmy z karczmy. Powietrze było słodkie, było wybawieniem po tym, jak nawdychałem się dymu. Zacząłem głęboko oddychać... rozglądnąłem się a Zamieci nie było. Zostałem na lodzie, mój interes przed chwilą się spalił, nie miałem gdzie mieszkać. Przypomniały mi się słowa Zamieci... zmienić moje życie na lepsze? Wskoczyłem na konia i ruszyłem przed siebie. Podświadomie jednak wiedziałem gdzie jechać. Świtało gdy na horyzoncie pojawił się zamek tutejszego króla. Strażnicy nie chcieli mnie wpuścić do środka, ale parę miedziaków załatwiło sprawę. Znalazłem się za murami zamku władcy o imieniu Kar. W oczach mieszkańców widziałem strach. Wszedłem do tutejszej gospody. Karczmarz przypadkiem wygadał się, że ich króla coś opętało... Każe palić okoliczne wsie. Wszystko zaczęło się wyjaśniać. To król za tym wszystkim stał. Czuję, że dlatego przeznaczenie mnie tu przywiało, mam pomóc odczarować króla. Podrapałem się po głowie. Ale jak to zrobić?
Nagle w oknie zobaczyłem twarz Zamieci, który kazał mi iść za nim. Wstałem ociężale z krzesła, zapiąłem płaszcz i wyszedłem z karczmy. Cały czas zastanawiałem się kim jest ten tajemniczy osobnik. Zamieć zaprowadził mnie do chatki na środku lasu. Znowu niespodziewanie zniknął. Niepewnie zapukałem i otworzyłem drzwi chatki. Zauważyłem w środku starowinkę, która bacznie się mi przyglądała.
-Czekałam na ciebie. – Jej głos brzmiał pusto, nie można było wyczytać z niego żadnych emocji.
-Na mnie?... Dlaczego, nie rozumiem.
-Chcesz uratować króla prawda? Chcesz wyjść z dołka? Twoje dotychczasowe życie było żałosne. Podejdź… spełnię twoje życzenia w zamian za twoją duszę!

Oczy staruszki zaświeciły się. Było jej widać wszystkie żyły. Złapała mnie za rękę. Jej dłoń była lodowata… Odskoczyłem i rzuciłem się do wyjścia. Drzwi były zamknięte. Ona zbliżała się do mnie. Jej jeden palec… to była sama kość!
Znowu pojawił się on. Nawet nie wiem skąd. Jego miecz pożarł staruszkę. Pokazał na jedyne co z niej zostało – kościany palec i domyślacie co się stało, zniknął. Nie byłem zbytnio chętny, ale podniosłem tą kość. Padłem na ziemię i obudziłem się dopiero rano.  Tajemnicza kość zmieniła się w ogromne ostrze z kościaną rękojeścią. Pamiętam, że zawsze chciałem zostać rycerzem, ale miałem problem z udźwignięciem nawet krótkiego mieczyka, więc już chciałem zostawić moją zdobycz ale coś mnie tknęło. Podniosłem to ostrze i nawet utrzymywałem je w jednej ręce. Nie wiedziałem co się stało…  Czyżby zdarzenie z ostatniej nocy jakoś mnie odmieniło? Nie myślałem o tym, wciąż myślałem o królu. Rozejrzałem się po chatce i znalazłem stosowną księgę. Po paru dniach udało mi się dostać do króla i odczarowałem go. Później znudziła mi się sława, parę osób nawet zaczęło na mnie polować. Zamieszkałem w górach, zarosłem trochę, powiedziałbym, że wyglądam jak krasnolud. Pisząc to jestem w drodze do pewnej wioski, aby uratować płonącą karczmę. Nie wiem czy znowu zapomnę… dlatego to zapisuję. Tak, to ja jestem Zamiecią.

Offline

 

#2 2012-01-23 11:27:45

Tyr

Administrator

Zarejestrowany: 2012-01-13
Posty: 31
Punktów :   

Re: Seria Zamieć

Część Druga - Zaburzenie



To znowu ja, Zamieć. Następnym razem nie popełnię tego samego błędu. Muszę w tłuc sobie do tego głupiego łba, że nigdy nie można zaburzać osi czasu! Hm, muszę wyjaśnić co się stało. Jedne z moich następnych wcieleń znalazło dziennik, który napisałem po to, aby przerwać rutynę i uwolnić się od czasu. Niestety, nie poszło tak jak po mojej myśli, w sumie jak zwykle.  Znalazłem się w legendarnym miejscu, labiryncie czasu. Czuję, że będzie niebezpiecznie.
Na początku swoje kroki skierowałem do komnaty zagadek. Było tam pięć twarzy, nad którymi pisało ,,włóż tu rękę a się uwolnisz”. Gdy wsadziłem tam rękę napis zmienił się na inny, a dłoń zablokowała się w środku. Teraz pojawiła się tam zagadka:
-Potrzebujesz mnie do życia. Nie jestem kryminalistą, ale porywam z łatwością. Jeśli się rozwścieczę wyję tak, że wszyscy mnie słyszą, kłębię się i wiruję, moja złość często prowadzi do katastrofy. Czym jestem?
-Jesteś… wiatrem.
Mogłem się uwolnić. Podszedłem do kolejnej paszczy i wsadziłem tam rękę. Pojawiła się następna zagadka.
-Często przychodzę niespodziewanie. Depczę twoje ambicje. Zabiłam już wiele armii. To ja decyduję o losie zawodników w wszystkich turniejach i igrzyskach. Czym jestem?
Zamieć zadumał się… myślał, myślał i w końcu spróbował odpowiedzieć.
-Jesteś przegraną!
Nie czekał na odpowiedź, coś, co chwytało jego rękę ustąpiło. Podszedł do kolejnej twarzy.
-Zabiłem więcej ludzi niż jakakolwiek broń. Współpracuję z kostuchą, wysyłam jej większość ofiar. Potrafię zmienić ryże, czarne lub blond włosy w szare. Czym jestem?
-Czasem… jesteś czasem!
Blokada ponownie ustąpiła. Wsadziłem rękę w kolejny otwór.
-Tak naprawdę nie potrzebujesz nas do szczęścia i się nami nie najesz, ale to my decydujemy kto jest na świecie ważny, kto będzie żył godnie… kto w ogóle będzie żył. Czym jesteśmy?
Kolejna trudna zagadka, ale Zamieć miał motywację. Od tego zależy jego życie i to, czy kamienny posąg nie odgryzie mu ręki. W końcu zapaliła mu się w głowie żaróweczka.
-Jesteście pieniędzmi.
Czekała mnie ostatnia zagadka.
-Moje życie jest syzyfową pracą. Wciąż mam deja-vu, czuję, że już to kiedyś robiłem. Jestem wiecznym podróżnikiem w czasie. Kim jestem?
Rozszerzyły mi się źrenice. Jaka jest odpowiedź? Spojrzałem w dół… Zobaczyłem swoje przetarte ręce. Były takie odkąd pamiętam.
Jesteś mną.
Usłyszałem trzask. Wyszedłem na korytarz. Jeden z trzech zamków drzwi się otworzył. Zrozumiałem, że muszę pokonać jeszcze dwie próby aby przejść do świata i żyć spokojnie.
W drugim pomieszczeniu były trzy kolumny. Na każdej z nich były dziwne ciągi znaków.
Na pierwszej:
E C I Y Ż
Na drugiej:
  T E S J
A na trzeciej:
  R G Ą
Lustrowałem te kolumny wzrokiem. Nie wiedziałem nawet c o z nimi zrobić. Oparłem się o jeden z nich żeby pomyśleć i cyk… jedna litera przesunęła się w dół, a druga w górę. Rozumiem, muszę ułożyć z tych znaków wyrazy.
Przeczytałem wszystko jeszcze raz. Nic mi to nie mówiło. Pomyślałem chwilę i przeczytałem wszystko od tyłu.
Żyice jest ągr… pewno muszę ułożyć z tego zdanie. Eureka! Odpowiedź to… Życie jest grą.
Gdy ułożyłem litery w to zdanie usłyszałem huk – kolejny z zamków się otworzył. Jeszcze jeden.
Wkroczyłem w bramy ostatniej próby.
Ujrzałem tam młodą kobietę, która była przymocowana do stołu jakimiś magicznymi okowami. Ponad to była zakneblowana tak, że brakowało jej powietrza. Na ścianie były dwa otwory. Nad jednym było napisane : ,,wsadź tu kończynę, a się uwolnisz”, a nad drugim ,,wsadź tu kończynę, a uwolnisz tą kobietę, ale zajmiesz jej miejsce”. Tak wiem, byłem głupi, ale poszedłem uwolnić kobietę. Zamknąłem oczy i łup… to nie był trzask zamykających się więzów tylko… otwieranych drzwi.
Wyszedłem z pomieszczenia kar i wszedłem do ogromnego holu. Przede mną stała bogini zagadek i tajemnic.
-Brawo podróżniku. Teraz możesz wybrać okres czasu, do którego chcesz się przenieść aby naprawić swoje błędy.
Wybrałem dzień, w którym wygrałem pieniądze na loterii. W tamten wieczór zdecydowałem się na karierę barmana, na rutynę i życie pijaka. Musiałem temu zapobiec. Wiedziałem, że nie mogę za bardzo rzucać się w oczy. Umazałem sobie twarz błotem i założyłem kaptur. Wszedłem do karczmy, wziąłem coś do picia i dosiadłem się do samego siebie. Po paru głębszych powiedział, że marzy mu się kariera strażnika. Gdy wypiliśmy jeszcze więcej jednak zmienił zdanie, powiedział, że barmana.
-Wiesz co? Spójrz na mnie. Widzisz żebym był szczęśliwy? Kiedyś byłem barmanem i teraz bardzo żałuję. Zostań strażnikiem.
-Masz rację. Zawsze marzyłem o życiu z mieczem w dłoni, barman to był chybiony pomysł.
Posiedziałem jeszcze chwilę ze mną, a później wyszedłem z karczmy. Póki jeszcze nie zniknąłem i nie odrodziłem się jako nowe wcielenie spalę ten dziennik, aby nikt nie zakłócił biegu czasu. Mam nadzieję, że moje następne życie będzie choć trochę lepsze.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.089 seconds, 10 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.ligowcy.pun.pl www.kohuni61.pun.pl www.grupa120.pun.pl www.bitwy-pokemon.pun.pl www.killarneypopolsku.pun.pl